Ta strona używa plików cookies (ciasteczka) w celach statystycznych oraz by zwiększyć komfort korzystania z serwisu.     [x] zamknij
WSPÓLNOTA PROSPERITY REGULAMIN KLUBU O PORTALU KONTAKT

Co zrobić z powrotem Billa Millera

Zgodnie z ogólnie obowiązującą zasadą, upadłe anioły nie powstają. Ale Bill Miller próbuje. Pytanie, czy inwestorzy powinni uwierzyć w to, co pokazują jego ostatnie wyniki. A może powinni przypomnieć sobie jego najgorszy okres?

Miller, jedna z ostatnich legend wielkich inwestycji, zbudował swą reputację dzięki jednemu z najdłuższych „pasm zwycięstw” w historii funduszy inwestycyjnych. W latach 1991-2005, rok w rok, Legg Mason Value Trust, którym zarządzał, pokonywał S&P 500 pod względem zwrotów całkowitych. Przez te 15 lat wartość aktywów funduszu zwiększyła się z ok. 750 mln do pond 20 mld dolarów.

 

Gdy dobra passa się skończyła, Millerowi nic nie wychodziło. Zarządzany również przez niego, Legg Mason Opportunity, był w dolnym przedziale 10 proc. najgorszych funduszy w 2007, 2008 i 2010 r. (według Morningstar). Miller udał się w zeszłym roku na częściową emeryturę, rezygnując z Value Trust, ale pozostając w Opportunity. I oto, w 2012 r. ten drugi fundusz zyskał prawie 40 proc., trafiając do grona 2 proc. najlepszych funduszy dużych spółek. To mogła być anomalia, bo Miller, pośród swoich nieszczęść, miał ostatnio tylko jeden dobry rok (2009).

 

Jednak w tym roku jego fundusz znów zyskał blisko 40 proc. Inwestorzy zastanawiają się, czy ten rajd może być początkiem czegoś wielkiego. Pozbawiony emocji inwestor, stosujący strategię momentum, może uznać, że warto kupić fundusz Millera, byle ostrożnie. Stephen McKee z No-Load Mutual Fund Selections & Timing Newsletter daje szansę Millerowi, przyznając mu 4 „komety” w swojej pięciopunktowej skali.

 

„Fundusz cechuje ogromna zmienność, ale teraz pokonuje inne (…) Przyjął bardzo agresywną postawę, która sprawdza się na rynku byka. Na rynku niedźwiedzia byłaby zupełnie inna historia… Każdemu gorąco bym polecał, aby trzymał palec na cynglu i bardzo uważał na moment wyjścia” – komentuje McKee.

 

Ale to dotyczy graczy stosujących strategię momentum. Dla inwestora, którego horyzont czasowy jest dłuższy, powstanie Millera z popiołów to tylko kolejna okazja do sparzenia się. Niektórzy, jak David Snowball z MutualFundObserver.com uważają, że Millera nie można obdarzyć kredytem zaufania, dopóki nie skończy się 2013 r.

 

Morningstar daje Millerowi tylko jedną gwiazdkę i neutralną rekomendację, mimo wyników z ostatnich 18 miesięcy. Choć te miesiące były bardzo dobre, wyniki jego funduszu w całej dekadzie wciąż są słabe, a jego zwroty o połowę gorsze od S&P 500.

 

W najtrudniejszych okresach wydawało się, że Miller ma problemy z odczytem danych pokazujących zagrożone spółki. Trzymał np. Enron, nawet wtedy, gdy sprzedawali go już menedżerowie, którzy stawiali na tę firmę.

 

Snowball zauważa, że sześć aktualnych spółek z portfela funduszu Millera podwoiło wartość w ciągu ostatniego roku, ale wszystkie te firmy dostały od Morningstar ocenę F. Nie mają przewagi konkurencyjnej, znanej jako „ekonomiczna fosa”. A to oznacza, że ​​są prawdopodobnie krótkoterminowymi objawieniami, a nie długoterminowymi zwycięzcami.

 

Krótko mówiąc, niedawny wyczyn Millera czyni z niego bardziej wschodzącego szatana, niż upadłego anioła. To jest coś, czym większość inwestorów po prostu nie powinna się zajmować.

 

 

Na podst. What to make of Bill Miller’s comeback, Chuck Jaffe, MarketWatch

Wspólnota Prosperity Regulamin O portalu Kontakt
memes.pl S.A.
ul. Kruczkowskiego 6, 00-412 Warszawa
tel. +48 22 55 54 32

Polityka prywatności