Długoterminowe skutki niskich stóp procentowych
William White, były szef badań w Banku Porozumień Międzynarodowych, zwraca uwagę, że po pęknięciu bańki dotcomów, luźna polityka monetarna Fed doprowadziła do niekontrolowanego wzrostu zadłużenia, do licznych baniek nieruchomościowych na świecie i upośledzenia systemu bankowego. To już przeszłość, ale co przyniesie obecne, jeszcze bardziej drastyczne obniżenie stóp procentowych?
Zacznijmy od tego, że obniżanie kosztów obsługi kredytów zniechęca rządy do wprowadzania dyscypliny fiskalnej. Idący w biliony dolarów deficyt budżetowy USA wydaje się na razie całkiem bezbolesny, jednak – do czasu.
Niskie stopy procentowe mają doprowadzić do inflacji cen aktywów i pobudzić konsumpcję. Wzrost cen powoduje obniżenie przyszłych zysków. S&P 500 jest obecnie poważnie przeceniony. Analizy GMO sugerują, że w ciągu najbliższych siedmiu lat, rzeczywiste zwroty z amerykańskich akcji będą bliskie zera.
Luźna polityka monetarna nie sprzyja oszczędzaniu. Całkowita stopa oszczędności w USA wynosi 10%, 6 punktów proc. poniżej „rozsądnego” poziomu.
Program Fed zwiększa także niepewność, co do przyszłości, a to powstrzymuje firmy od inwestowania, mimo że nie brak im gotówki.
Przykład Japonii pokazuje, w jaki sposób niskie stopy procentowe hamują proces „kreatywnej destrukcji”. Od połowy lat 90. nierentowne przedsiębiorstwa są tam utrzymywane przy życiu dzięki tanim pożyczkom.
Polityka monetarna Bernankego nie tylko zagraża wzrostowi dochodów amerykańskich pracowników, ale też rodzi niezadowolenie społeczne. Głównymi beneficjentami epoki „łatwych pieniędzy” są spekulanci, podczas gdy uczciwi ciułacze muszą zadowolić się ujemnymi rzeczywistymi zwrotami z gotówki i inwestycji o stałym dochodzie. Na niskich oprocentowaniach nie korzystają też najbiedniejsi.
Niemal wszyscy się zgadzają, że niskie stopy procentowe napędzają inflację cen aktywów. W ostatniej dekadzie byliśmy świadkami baniek nieruchomościowych w licznych krajach rozwiniętych. Teraz wydaje się, że zagrożenie przechodzi na kraje rozwijające się. Śmiesznie niskie koszty pożyczania dolarów zachęcają inwestorów do zaciągania kredytów w tej walucie i lokowania zdobytych funduszy w państwach, w których oprocentowania są wyższe. Napływ kapitału wzmacnia waluty lokalne, co stwarza zagrożenie dla tamtejszej konkurencyjności.
W odpowiedzi, banki centralne krajów wschodzących muszą dokonywać poważnych interwencji na rynku Forex. Od 2008 r. światowe rezerwy walutowe wzrosły o 4 bln dol. Ten skok skłania kraje rozwijające się do luzowania polityki monetarnej.
Jak zauważa White, polityka Fed wcale nie zapewni USA „darmowego lunchu”. Ameryka będzie nadal opychać się bez opamiętania, ale pewnego dnia trzeba będzie za to zapłacić.
Na podst. The long-term impact of low rates, Edward Chancellor, The Financial Times
ul. Kruczkowskiego 6, 00-412 Warszawa
tel. +48 22 55 54 32